piątek, 19 lipca 2013

I (don't) belong here.

   Gdy dojechaliśmy, wyszła do nas, jak mniemam, dyrektorka szkoły. Ubrana była tak, jak to wypada 'najważniejszej' osobie w szkole. Idealnie dopasowana, granatowa spódnica, żakiecik, tego samego koloru, buty na obcasie. Do tego wszystkiego, miała przesympatyczny wyraz twarzy.
-Witamy w naszych skromnych progach !
-Mhm.. - burknęłam pod nosem.
-Dzień dobry ! To jest Alex ! - powiedziała mama, jakbym sama, nie mogła się przedstawić.
   Uśmiechnęłam się niechętnie.
-Bardzo mi miło - uścisnęła moją dłoń.
-Na pewno spodoba ci się w naszej szkole. Zobaczysz, w przyszłości będziesz bardzo miło wspominać ten czas. Czekają tu na ciebie nowe przygody, niezwykli ludzie.. Obiecuję, że..
-Mhm, dziękuję.. - kiwnęłam głową.
-Ymm.. No dobrze. To my się tutaj pewnie pożegnamy - wtrąciła się mama.
-Racja. To ja was tu na chwilkę zostawię - dyrektorka przybliżyła się do drzwi wejściowych.
-Wiem, że ostatnio wszystko się zmieniło i.. Na pewno uważasz, że jesteśmy najgorszymi rodzicami na świecie, ale uwierz mi, że robimy to dla twojego dobra.. - zaczęła mówić mama.
-Będziemy tęsknić - dodał tata.
  Ja nie była w stanie powiedzieć niczego.Nie chciałam się kłócić. Lekko się uśmiechnęłam.
Po chwili, rodziców już nie było.
-Wydaje mi się, że nawet się nie przedstawiłam - podeszła do mnie dyrektorka.
-Mów mi Anne. Do nauczycieli, w naszej szkole, często zwraca się po imieniu. Nie chcemy, by uczniowie, czuli się tu, jak.. Chcemy, by czuli się, jak w domu. To może cię odprowadzę i pokarzę ci pokój - uśmiechnęła się.
-Dobrze - zarzuciłam torbę i popędziłam za dyrektorką.
  Moją uwagę, przykuł herb (?) szkoły.

-A więc tak, tutaj jest.. - zaczęła tłumaczyć moja 'przewodniczka'.
 'Tak, tak, tak, bardzo interesujące.'
Wydawało mi się, że chyba, szczerze mówiąc, nie chce polubić tej szkoły. Było w niej jednak coś takiego, co sprawiało, że.. Sama nie wiem. To miejsce było jakoś niezwykle. Wszędzie były pozapalane świece, 
stare obrazy.. Jedne z nich, szczególnie, przykuł moją uwagę. Była to dziwna postać, mająca na sobie czarną maskę (?), była ubrudzona czymś czarnym.. Krwią ? 


  Szkoła w środku, wydawała się jeszcze większa, niż na zewnątrz. Wielka jadalnia, jakby antyczne sale lekcyjne, świetlice, biblioteka. Wszędzie zero technologi, jakby czas tu się zatrzymał. 
-A tu jest twój pokój. Numer 312 - wskazała, uśmiechnięta, Anne. 
  Pokój - nic wielkiego. Prostokąt, pomalowany na kawowy kolor. Po lewej stronie łóżko, przykryte czyściutką, biała pościelą, po prawo komoda, fotel, po środku biurko, oświetlone, promieniami słonecznymi, dochodzącymi z dużego okna, lekko przysłoniętego, waniliowa zasłonką. 
-Podoba się ? - zapytała.
-Tak.
-To dobrze. Ja cię tu na razie zostawię, a potem wpadnij do mojego biura na parterze, dobrze ? O ! Zapomniałabym ! Obowiązują u nas mundurki, które masz w szafie - uśmiechnęła się, po czym wyszła.
  W tym czasie, postanowiłam, troszeczkę przyozdobić ten skromny pokoik. Kilka plakatów tu, kilka tu.. Zdjęcie przyjaciół tu, ubrania na fotel. No ! 
  Mundurek ? Jak to mundurek. Zwykły szary sweterek z tym dziwnym herbem. Przebrałam się, zakładając obcisłe czarne rurki, glany za kostkę oraz, dla ozdoby, czarny kołnierzyk z ćwiekami. Ten cały szkolny sweter był, co prawda, za duży o jakieś trzy rozmiary, no ale cóż. 
 Dumna, wyszłam na korytarz. Natrafiłam akurat na dzwonek. Starałam się, nie zwracać na to uwagi.. W przeciwieństwie do innych. Wszyscy wpatrywali się we mnie, jakby zobaczyli ducha. 
  Moją uwagę, przykuł jednak pewien chłopak. Jego ciemne włosy, lekko, zakrywały jego twarz, a do tego, uroku dodawały mu kolczyki - snakebites, o których zawsze marzyłam. Jego rozciągnięty, szkoły sweterek, sprawiał, że wyglądał, jak 'dziecko wojny'. Wydawał się bardzo zmęczony. 
 W pewnym momencie, wyminęła mnie, płacząca dziewczyna. Szybko podbiegła do niej Anne.
-Prorok chce walczyć ! A ja nie potrafię ! Amy zginęła ! Dopadli ją ! Boję się Strachu ! - dyrektorka, popatrzyła na mnie, zaniepokojonym głosem. 
-Lily, spokojnie.. Wszystko będzie dobrze. Idź do siebie. Zaraz tam wpadnę.
   'Chyba ta dziewczyna trafiła nie do tej szkoły.. O ile się orientuję.. Zakład psychiatryczny jest po drugiej stronie.. Albo..'
-O ! Witaj Alex ! Przepraszam cię. Mamy małe problemy.
-Wszystko w porządku. Prosiła mnie pani..
-Tak.. Nie pani, tylko Anne. Chciałam się tylko zapytać, czy wszystko jest OK. Pokój się podoba ? 
-Tak. Jasne !
-To bardzo się cieszę. Za dwadzieścia minut, zaczyna się kolacja. Pamiętasz gdzie jest jadalnia ?
-Tak, tak.
-No to widzimy się na kolacji ! - uśmiechnięta dyrektorka, kierowała się w stronę sypialni dziewcząt. 
 Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, wróciłam na chwilę do pokoju. Nagle zauważyłam, leżący na pościeli list, oczywiście, z herbem. 

Droga Alex ! 
Jak pewnie już się zorientowałaś, to nie jest zwyczajna szkoła do której chodzą zwyczajni ludzie. To coś więcej.
Czekaliśmy na Ciebie, bardzo, ale to bardzo długo. 
Potrzebujemy Cię ! Legion staje się coraz słabszy, a nas, jest coraz mniej. 
Jesteś jedną z nas. Jedną z Wild Ones. 
Nie bój się strachu.
Prophet.
Mourner.
Mystic.
Deviant.
Destroyer.

4 komentarze:

  1. Jakie to zajebiste. Świetny pomysł na opowiadani widzę :D Czekam niecierpliwię na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste *_*
    Czekam na next'a.

    OdpowiedzUsuń
  3. jaaa ♥
    Ale mega koncepcja! Wow! Szacunek dziewczyno!
    A tak btw, skoro nasi Wild Ones to 'nauczyciele', to ładnie to tak będzie (zakładam, że tak się stanie) układać romans nauczyciel - uczennica...? ;>
    Haha, Davianctwo wszędzie... :D
    Yay już czekam na kolejną notkę ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przestawaj pisać tego opowiadania *__*
    Jest świetne :D
    Zapraszam do siebie i czekam na następny rozdział ^__^
    http://zarysskrzydel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń