Zostało pięć minut do kolacji. Pierwszego dnia, nie miałam zamiaru się spóźnić. Prędko zamknęłam drzwi i kierowałam się w stronę jadalni.. Ale.. Gdzie ona była ?
Zaczęłam się nerwowo rozglądać, ale nigdzie nikogo nie było. Szłam prosto przed siebie, z nadzieją, że dopisze mi dziś szczęście.
Korytarz, ciągnął się w nieskończoność, a na kolacje, byłam już dawno spóźniona, więc.. W sumie to już nie opłacało mi się tam iść. Korzystając z okazji, że wszyscy są w jadalni, postanowiłam troszeczkę pozwiedzać.
-Ja już tam nie wrócę !
-Musisz im pomóc !
-To jest bez sensu ! Nie wygramy z nimi !
-A co na to Prorok ?
-Jest najmłodszy z całej piątki ! Nie daje sobie rady !
-A inni ?
-Legion powoli znika ! Nie mamy ludzi.. To już koniec.
-Nawet tak nie mów ! Trzeba coś z tym zrobić !
Zaciekawiona, stanęłam za drzwiami i wsłuchałam się w rozmowę.
-A ta nowa ?! Przecież przyjęliście ją tylko po to, by tam dołączyła !
-Teraz nie będziemy jej narażać.
-A kiedy ?!
W tym momencie, zza drzwi, wyszedł chłopak, którego wcześniej widziałam na korytarzu.
Jak wryty, stanął przede mną i bez słowa, mi się przyglądał. Nagle stanęła za nim, dyrektorka.
-Alex ?! Co ty tutaj robisz ? Ymm... Nie poszłaś na kolację ? - zapytała.
-Ja.. Yyy.. Nie.. Nie mogłam znaleźć jadalni.
-Rozumiem.. Oli.. Zaprowadź ją na kolację i wytłumacz, że.. Musiała zostać u mnie i dlatego przyszła tak późno.. Dobrze ?
-Nie ma sprawy..
Idąc za nim, wszystko wydawało mi się podejrzane.
Chłopak w pewnym momencie, odwrócił się i popatrzył mi głęboko w oczy.
-Weź to - wyciągnął do mnie rękę, na której zwisał dziwny różaniec, zakończony gwiazdą z herbem szkoły.
Bez słowa, wzięłam 'prezent'.
-Nie zgub. A ! Po kolacji, wyjdź na dwór, poczekam na ciebie przy schodach. A tak w ogóle, jestem Oliver.
-Alex.
-A więc.. Alex, czekam na ciebie przed głównym wejściem.
To była najszybsza kolacja w moim życiu. Byłam niezwykle ciekawa, co ten chłopak ma mi do przekazania.
W biegu, złapałam jakieś jabłko i zjadłam je po drodze.
-Łał. Szybka jesteś - usiadłam obok niego.
-No wiem.
-Wiesz.. - zaczął mówić, rozglądając się.
-Pójdźmy, lepiej, gdzie indziej. Chodź.
Las, znajdujący się po jednaj stronie szkoły, był przepiękny. W moim mieście, rzadko kiedy szliśmy w takie miejsca. Raczej zawsze, były to jakieś kluby, gdzie, oczywiście po dość dużej łapówce, można było się świetnie bawić. Myślę, że nikt nawet nie miałby na takie coś ochoty. Nie kręciły nas takie rzeczy. Tam gdzie byłam ja z przyjaciółmi, tam były też i problemy. Zawsze.
-Masz ten 'wisiorek', co ci na korytarzu dałem ?
-Mhm.
-Załóż go.
Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
-No dawaj. Boisz się ? - zapytał, śmiejąc się pod nosem.
-Nie. Czego mam się bać ?
-No dobrze.. To teraz powtórz : BLACK VEIL BRIDES .
-Co ?! - zaczęłam się śmiać.
-Co cie bawi ?
-Hmm.. Wiesz.. No nie wiem. Może to, że każesz mi zakładać jakiś różaniec z satanistycznym znakiem, a potem, każesz mi przywoływać jakąś kobitę w welonie. Ty jesteś jakiś walnięty !
-Dlaczego nie możesz tego zrobić ?
-Bo ja nigdy nie robię tego, o co proszą mnie inni. Taka moja zasada. Żyj tak, aby to tobie było dobrze.
-No ok. Ale czeka na ciebie pewna niespodzianka, jak to wypowiesz.
-Dobrze, zrobię to. Pod jednym warunkiem.
-Słucham ?
-Wytłumacz mi, dlaczego wszyscy tu mówią, że boją się strachu ? I kto to jest ten cały, kurwa Prorok ? Ta szkoła jest jakaś opętana !
-Na t wszystkie pytania, znajdziesz odpowiedz, jeśli tylko zrobisz to, o co cię proszę !
-I co niby się stanie ?!
Nastała chwila ciszy. W oddali dały się słyszeć czyjeś kroki.
-Szybko ! Chodź za mną ! - złapał mnie za rękę.
Po chwili byliśmy w jakiejś altance.
-Dawaj ! Mów to !
-Czemu ?
-Szybko ! Boże ! Dziewczyno, jaka ty jesteś kurwa uparta ! Proszę cię ! - popatrzył mi głęboko w oczy.
-Boże.. Co za ludzie. Proszę. Black Veil Brides.
-Oli.. ? - przetarłam oczy.
-Boże !
Ocknęłam się na jakiejś ogromnej pustyni. Zero ludzi, czy jakiejkolwiek cywilizacji. Nic. Tylko piasek.
Wstałam w poszukiwaniu 'jakiejś żywej istoty'.
-O co tu chodzi ? Pierdole taką szkołę - próbowałam to wszystko, jakoś sobie poukładać.
Nagle zauważyłam jakąś biegnącą.. Rzecz ? To był jakby człowiek, ale.. Był ubrudzony w jakiejś czarnej mazi, a na twarzy miał maskę, jakby.. BATMAN ?! Dobra.. To już jest przesada.
Stanęłam twarzą w twarz z tym dziwnym.. Czymś ? Upaprany Batman, postanowił jednak mnie wyminąć. W ręku trzymał taki sam różaniec, jaki miałam na szyi.
W pewnym momencie, stanął przede mną, jakiś stwór. To już nie był Batman, ale nie obraziłabym się, gdyby się tu teraz pojawił.
świetny rozdział pisz szybko next :D <3
OdpowiedzUsuńWow super! I jest Oliver ^^
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie pomysł tego 'przenoszenia się' na pustynie i w ogóle szkoła jako miejsce zbiorów Legionu... Nieźle!
Czekam na kolejny rozdział niecierpliwie :*****
Czemu ona przeniosła się na pustynię? o.O
OdpowiedzUsuńCzekam.
świetny pomysł z tym legionem :D , czekam na next
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy blog, znacznie różni się od innych z BVB i to mnie cieszy :)
OdpowiedzUsuńI jak już tu jestem, to zaspamuję- zapraszam do siebie
http://the-polish-rockers.blogspot.com/
I oczywiście czekam na nexta :D