sobota, 31 sierpnia 2013

F.E.A.R. is NEAR

-Musimy patrzeć, jak oni palą jej ciało? - zapytałam szeptem Oliver'a.
-To ten rytuał. Wszyscy tu są.
  W tym momencie, Mistyk wyciągnął przed siebie dłoń nad którą pojawił się ogień, po czym skierował go na przygotowane pod ciałem drewno. Wszyscy pochylili głowy i ze smutkiem patrzyli się na płonące szczątki. Przymknęłam oczy i zbliżyłam się do stojącego obok Oliver'a.

-Wszystko w porządku? - zapytał stojący przede mną Andy.
  Było już po wszystkim. Każdy wrócił do swojego namiotu, czy szkoły, ale ja nie miałam na to ochoty.
-Chodź do mojego namiotu - powiedział łapiąc mnie za rękę.
 Jego środek niczym nie różnił się od innych, był tylko trochę większy. Wnętrze było jednak takie samo. Porozrzucane ubrania, jakieś poduszki, kołdry i różne tego typu przedmioty.
-Przepraszam, ale musiałem ci to pokazać. To taka.. tradycja.
-W porządku - odpowiedziałam.
-Nie wracasz do szkoły?
-Za chwilkę. Jakoś nie mam na to wszystko chęci.
-Wiesz.. mogłabyś u nas zostać, ale jest za wcześnie.
-Za wcześnie na co?
-Na ciebie. Musisz się jeszcze wiele nauczyć.
-To mnie naucz!
-To wszystko nie jest takie proste. Bardzo bym tego chciał, uwierz mi. Przyjdź do nas jutro.
-Do czego to wszystko zmierza? - zmieniłam temat.
-To znaczy?
-Dlaczego wy się tu ukrywacie? Oni są górą?
-Nie wiem sam. Porwali kilkanaście naszych ludzi. Są okrutni.
-Nie możecie ich powstrzymać?
-Staramy się. Ale ty jesteś nam do tego potrzebna. Wyróżnisz się od innych. Na pustyni dałaś sobie rade, sama. Wystraszyłaś go czymś. Masz w sobie coś, czego FEAR się boi, a to jest niezwykłe. Dzięki tobie możemy uwolnić ludzi, zakończyć to w końcu raz na zawsze.  A teraz proszę cie, wracaj do szkoły. Oliver na pewno tam na ciebie czeka.
-Jejku... pierwszy raz komuś jestem tak potrzebna - uśmiechnęłam się sama do siebie.
-To prawda. Do jutra Alex.
-Do jutra.


-Alex! Gdzie ty byłaś?! Szukałem cie! - do mojego stolika przysiadł się Oliver.
-Wiem, przepraszam.
-Przecież mówiłem ci, żebyś siadała z nami. Czemu ciągle jesz sama?
-Musiałam coś przemyśleć.
-To już lepiej tyle nie myśl. Prorok mówił, że cały czas mam cie mieć na oku. Jesteś mu bardzo potrzebna.
-Wiem.. ale nie za bardzo rozumiem do czego. Nie pasuje tu. To wszystko jest jakąś pomyłką.
-Zbliża się wojna Alex. Każdy jest nam potrzebny. Jesteś jedyną osobą, która tak po prostu pokonała..
-Tak wiem Oliver. Wszyscy mi to powtarzają, tylko że to był zwykły przypadek i tyle. Słuchaj, przyjechałam tu, bo rodzice chcieli żebym czegoś się nauczyła, a nie po to, żebym zginęła razem z jakimiś dziwakami w maskach! To jest jakieś nienormalne!
-Co ci się stało?! Jeszcze dzisiaj rano widziałem, że jakoś ci zależy, że podoba ci się to..
-Być może, ale teraz to wszystko do mnie dotarło. Oliver, zrozum mnie.
 Czym prędzej wzięłam pustą tace i odniosłam ją na miejsce, po czym wróciłam do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, przebrałam się i 'zakopałam' w pościeli. Chciałam chociaż przez chwile nic nie myśleć. Cały czas miałam przed sobą ten ogień, to ciało, które zamieniało się powoli w proch.

'-To nasze pierwsze spotkanie, czyż nie? - zapytał jakiś mężczyzna, którego twarzy, nie mogłam dostrzec.
 Stałam w kącie ciemnego pokoju, nie mogłam się ruszyć.
-Kim jesteś?!
-FEAR to ja, ale nie bój się. Ratujesz w ten sposób wszystkich.
-Jak to?
-Tylko jedna osoba musi zginąć i to będziesz ty, Alex.
-Nie rozumiem.
-Jesteś inna niż wszyscy. Andy chyba cały czas ci to powtarza, czyż nie?
-Tak, ale nie rozumiem co to ma wspólnego z tym wszystkim...?
-To, że musisz zginąć! Prędzej, czy później! Wojna się zbliża! Ale ty, możesz do niej nie dopuścić.'


-Boże! Już 10! Godzinę temu skończyła się pierwsza lekcja!
 Migiem założyłam pierwsze lepsze ciuchy i wybiegłam na korytarz.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - na szczęście, natrafiłam na lekcje z dyrektorką.
-Spóźnieniem można nazwać dziesięć minut, max dwadzieścia, ale nie dwie godziny.
-Dwie?
-Dzisiaj Alex zajęcia zaczynają się o ósmej.
-Tak, ale to moja wina - odezwał się Oliver.
-Dobrze, rozumiem. Alex przyjdziesz do mnie po lekcjach.

-Proszę - powoli otworzyłam drzwi i weszłam do gabinetu.
-Bardzo panią przepraszam ja..
-W porządku. Alex, chciałam się tylko zapytać, czy sobie z tym wszystkim radzisz. Oliver mówił, że nie byłaś wczoraj w najlepszym humorze. Coś się stało?
-Nie, nic.
-Cóż... Prorok kazał ci powiedzieć, że pilnie prosi, abyś dzisiaj do nich poszła.
-Tak, Andy.. znaczy Prorok, mówił mi to wczoraj. Pamiętam.
-To dobrze. A! I zostań jutro w pokoju.
-Czemu?
-Daje ci wolne.
  Uśmiechnęłam się.
-Bardzo pani dziękuję!
-No, zmykaj.

  I znowu byłam na środku pustyni. Nie da się tego jakoś przestawić?!
 Nagle ktoś złapał mnie za rękę. Raczej wbił mi się w nią.
-Ała! Puszczaj! - odwróciłam się.
 I znowu ten stwór. Serce zaczęło walić mi z całej siły. Zaczęłam się strasznie bać. Bałam się jak nigdy.
Poczułam jego 'dłoń' na twarzy, stałam jak wryta, nie mogłam się ruszyć. Tylko czekałam, jak mnie porwie, zabije. Podniósł do góry swoje berło, zbliżył je do mnie, przejechał jego czubkiem po moim policzku. Na piasku, zauważyłam czerwone krople krwi. Bałam się coraz bardziej. Nagle z całej siły uderzył berłem o ziemię. Za nim, pojawił się jakiś mężczyzna.
-Alex! - usłyszałam głos Andy'iego.
-Do zobaczenia - szepnął mężczyzna, po czym obydwoje zniknęli.
-Alex! Wszystko w porządku? - zapytał klękając przy mnie.
-Kto ci to zrobił?! - dodał.
-To znowu on. I jakiś mężczyzna.
-FEAR... - szepnął.
-Ja się boje, bardzo - powiedziałam ze łzami w oczach.
  Andy przybliżył się do mnie i delikatnie mnie przytulił.
-Chodź. Pójdziemy do obozu.

-Co ci się stało?! - podbiegł do mnie Oliver.
-Nic takiego.
-Jak to nic takiego?! Kto ci to zrobił?!
-FEAR - odpowiedział Andy.
-FEAR zaatakował Alex! Krąży po pustyni! Przestał się ukrywać! - zaczął krzyczeć.
 Wszyscy zaczęli wychodzić z namiotów. Byli przestraszeni.
-Prędzej, czy później nas zaatakują! Zginiemy, jeśli nadal będziemy się tak ukrywać! Alex jest pierwszą osobą, która przeżyła spotkanie z nim! Musimy z nimi walczyć, bo nie wszyscy mogą mieć tyle szczęścia co ona! FEAR IS NEAR!


 

środa, 7 sierpnia 2013

Stay Close To Us

 

  Cała piątka, ze smutkiem, uklękła przed tą dziwną postacią, a ja, nadal, bez ruchu, stałam z boku, wpatrzona w całą tą sytuację.


 Wtedy, uświadomiłam sobie, że ta twarz.. Ta twarz jest mi znajoma. Gdzieś ją już widziałam. Na tym dziwnym portrecie w szkole.. Ale kim to jest? Albo czym?
Nie wiedziałam, kogo mogę poprosić o wskazówkę, jak wrócić do domu. Prześledziłam wszystkich wzrokiem, ale każdy wpatrywał się w ciało. Nie miałam wyboru. Podeszłam, uklęknęłam.
-Andy.. Błagam cie, wiem, że to nie jest najodpowiedniejsza chwila, ale pomóż mi wrócić. Błagam, boje się - szepnęłam.
-Weź medalion i przyłóż go sobie do serca. W ten sam sposób, jutro tu do nas wrócisz. Będziemy na ciebie czekać. Chcę, żebyś zobaczyła pewien rytuał. 
-Dobrze, obiecuję. Jutro. Na pewno. 
  Odeszłam na bok i wyjęłam z kieszeni różaniec. 
-Ej! - za rękę, chwyciła mnie ta sama dziewczyna, która już wcześniej, coś do mnie miała.  
-Ał, puść! To boli! - krzyknęłam, próbując wyciągnąć rękę.
-Nigdy więcej tu nie wracaj! Dotarło?!
-Andy mi kazał! Musze tu jutro być!
-Jaki ty masz szacunek?! Do Proroka nie mówi się po imieniu! To lekcja pierwsza. A wiesz która jest najciekawsza? Ostatnia. 
 Powoli odeszłam i czym prędzej, przyłożyłam gwiazdę do serca, po czym zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, byłam w swoim pokoju. Zerknęłam na zegarek. 
Była dokładnie 20. To o tej porze, Oliver dał mi różaniec i przeniosłam się na pustynię. Czas się nie zmienił. 


  Następnego dnia, wstałam równo o siódmej. Umyłam się, przebrałam, poszłam na śniadanie. Siedziałam sama, przy stoliku w rogu jadalni. Myślałam o tym wszystkim. 
'A może to mi się tylko wydawało...'
 No, ale przecież miałam medalion. To była prawda. Dzisiaj po zajęciach, wrócę na pustynię. Ale zaraz, zaraz.. Skoro Andy, jest Prorokiem, to kim jest tak naprawdę? Ich Bogiem? Przywódcą? A tamta czwórka? Wydawało się, że też są jakimiś ważnymi postaciami. Ale kim?
-Hej Taylor! - do stolika, przysiadł się Oliver.
-Cześć.
-Wszystko w porządku? - zapytał troskliwie.
-Czemu siedzisz sama? Myślałem, ze usiądziesz z nami.
-Przecież nie znam twoich znajomych. Tak naprawdę, nawet nie znam ciebie. 
-Ale poznasz. Zobaczysz - uśmiechnął się.
-Oli, kim jest Andy?
-Jaki Andy?
-Prorok.
  Oliver spoważniał.
-Do niego, nie mówi się po imieniu.
-Ale tak mi się przedstawił. Przyszedł po mnie na pustynie.
-Co?! A co się tam wydarzyło?
-No nic.. Zaatakował mnie taki stwór.
-Co?! Jak przeżyłaś?
-Złapałam za ten wisiorek i zniknął. Wtedy pojawił się Andy. Co cię tak dziwi?
-Rzadko kto, przeżywa spotkanie z...
-Taylor, musimy porozmawiać - do stolika, podeszła dyrektorka.


-Co się stało? - weszłyśmy do jej gabinetu.
-Taylor, kto ci pozwolił tam iść?!
-No...
-Mogłaś tam zginąć!
-Ale nic mi nie jest.
-Prorok cię widział?!
-Tak. Andy, pojawił się na pustyni i zaprowadził mnie do obozu.
-Andy?!
-No tak. Tak mi się przedstawił.
-To jest Prorok, nie żaden Andy! Ty nic nie rozumiesz! 
-Dlatego dzisiaj też tam idę.
-Co?! Nie słyszałaś?! Nie możesz!
-Prorok mi kazał! O ile się tu orientuję, to on jest ważniejszy! 
 Dyrektorka popatrzyła na mnie z zaciekawieniem.
-Taylor, to nie są żarty. Możesz tam zginąć. Jesteś wyjątkowa. Nie taka, jak wszyscy. Wkrótce się o tym przekonasz, dlatego możesz tam dzisiaj iść. Ale uważaj na siebie, towarzystwo w jakim przebywasz... To nie jest zwykła szkoła. 
'No co pani nie powie?'
-Dobra, zmykaj już na zajęcia. 
-A mam jeszcze jedno pytanie?
-Tak? - dyrektorka usiadła za biurkiem.
-Czy będąc tam, czas tu się zatrzymuje?
-W pewnym sensie. Ale tylko, jeśli jesteś tam krótko. Jeżeli pójdziesz tam, na co najmniej jeden dzień, czas będzie tu leciał normalnie, czyli wrócisz dnia następnego. To nie jest takie wygodne. 
-Rozumiem.

   Lekcje mijały tu bardzo szybko. Uczyliśmy się tego, czego uczą w normalnych szkolach. Uprzedzono mnie, że tutaj nie ma kartkówek, sprawdzianów, czy innych tego typu pierdół. Pod koniec roku, jest ogólny egzamin. Jest to z jednej strony dobre. Wynika to z tego, że wielu uczniów jest tam na pustyni. Nie mają czasu, na naukę.

-O! Taylor! Jak tam pierwszy dzień? - na korytarzu, zaczepił mnie Oliver.
-Dobrze..
-To dobrze. Słuchaj, idziesz dzisiaj tam.. No wiesz... Na pustynie?
-Tak. 
-Też tam będę. Chcą mi coś pokazać.
-Mi też. Ejj, Oliver? 
-Hmm?
-Czy wszyscy uczniowie, mogą tam iść?
-Nie. Tylko wybrani. Jest to grupa, jakiś aktualnie około trzydziestu-czterdziestu osób.
-Nie wiecie dokładnie?
-Niektórzy tam idą i już nie wracają. Rozumiesz.. Nie wiadomo, czy zginęli, zostali przyłapani przez Strach, czy, po prostu, są tam potrzebni.
-Można tam zostać na zawsze?
-Tak. Niestety tak. Musisz na siebie uważać. Kiedy jesteś blisko Proroka, Niszczyciela, Mistyka, Deviant'a, lub Żałobnika, nic ci się nie stanie. Mają niezwykłe moce. 

  Po objedzie, wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam przyglądać się medalionowi.

 'Nigdy bym się nie spodziewała, że istnieje jeszcze jeden świat. I to tak niezwykły.'